Kazachstan

Jeżeli weźmiemy pod uwagę granicę pomiędzy Europą a Azją ustaloną przez Międzynarodową Unię Geograficzną (a tą właśnie granicą kierujemy się przy Koronie Europy w tej wersji), to niecałe 12% Kazachstanu leży w Europie. Najwyższy znany punkt leży w stepie, jest bezimiennym wzniesieniem, znajdującym się mniej więcej pomiędzy kazachskim miastem Aktobe a rosyjskim miastem Orsk.

Pierwszą próbę (wspólnie z innymi zdobywcami: Dawidem, Michałem i Adrianem) podjęliśmy w połowie października, gdzie zaliczenie punktu miało nastąpić 16.10 – ale pokonała nas logistyka… Mieliśmy przelot Aerofłotem z Warszawy do Aktobe z przesiadką w Moskwie. Niestety, Rosja to dziwny kraj, a lotnisko Szeremietiewo to też nie Modlin – dość powiedzieć, że lot z Warszawy się opóźnił (niewiele, ale jednak) i mając mało czasu na przesiadkę pod bramkę, z której był lot do Aktobe dotarliśmy na 20 minut przed wylotem samolotu. I co? I nic! Już nie możemy lecieć… nie pomagają tłumaczenia, nie pomaga fakt że przecież wiedzieli że jesteśmy, no Rosja i koniec. Nie ma żadnych późniejszych dogodnych połączeń i jak niepyszni musimy wracać do Warszawy 🙁 po powrocie okazuje się, że wylot z Moskwy do Aktobe i tak był opóźniony, zatem de facto przy bramce byliśmy co najmniej 40 minut przed odlotem. Ech, Rosja, Rosja…. Powodzenia w organizacji mundialu. Jak jestem kibicem i parę wielkich piłkarskich imprez mam zaliczonych, tak w 2018 r. się nie wybieram.

Na drugą próbę decydujemy się (już w trojkę, bez Adriana) w dniach 18-21 listopada, wzbogacając trasę o tureckie Mahya Dagi, a co 😉 Zakupione łącznie 6 biletów (do Aktobe przez Moskwę, potem do Stambułu przez Aktau, a potem do Warszawy przez Ateny). Coś jednak pechowo – w sobotę 18 na stanowisku LOT-u pan z obsługi odmawia nam wydania biletów, bo „nie mamy wizy do Rosji”. Na nic nasze tłumaczenia, że jej nie potrzebujemy, bo nie wychodzimy z lotniska Szeremietiewo i będziemy na nim krócej niż 24 godziny (wtedy wiza jest niepotrzebna), na co pokazujemy dokumenty – nie i już. Przyczyna? „Lot nie jest łączony”. Miny nam rzedną, bo tego się nie spodziewaliśmy… Odprawiamy się jednak przy automacie i ostatecznie wsiadamy do samolotu – kontrola graniczna przeszła bez problemu, przy wejściu na pokład wystarczyło pokazać że mamy wykupiony dalszy lot. Niemniej jednak niepewni przyszłości wysiadamy w Moskwie i… tym razem miłe zaskoczenie 😉 Z strony Rosjan nie ma żadnych problemów, na pierwszym punkcie kontrolnym pokazujemy rezerwację, Pan ją bierze i po kilku minutach wraca z naszymi biletami – wszystko w porządku i bezproblemowo. Nie wiem jak to dokładnie wygląda w przepisach LOT-owskich, niemniej jednak coś tu nie gra.

W Aktobe lądujemy przed 5 rano. Po formalnościach granicznych przy wyjściu czeka sporo kierowców oferujących swoje usługi – wybieramy jednego z nich i tłumaczymy (a właściwie ja tłumaczę, bo jako jedyny jako-tako po rosyjsku się porozumiem) gdzie chcemy jechać. Mimo iż mamy mapkę tłumaczenie idzie ciężko – kierowca nie potrafi ogarnąć, po co chcemy tam jechać. Uparcie doszukuje się jakiegoś błędu w naszym tłumaczeniu. W końcu jedzie z nami do hotelu, gdzie jest „diewoczka” co mówi po angielsku. Tłumaczę jej co i jak, ona tłumaczy kierowcy. Bik (bo tak ma na imię) wciąż nie jest przekonany o co nam chodzi, no ale ruszamy – drogą z Aktobe w kierunku na rosyjski Orsk. Eh, co to za podróż 🙂 auto naszego kierowcy jest w fatalnym stanie, na kontrolce świeci się chyba wszystko co może się świecić, światła ledwo co działają (a ciemno bardzo), coś stuka w kole, a droga to niby asfalt, ale dziura na dziurze 🙂 Wschód w pełnej krasie 🙂 W pewnym momencie, już niedaleko „szczytu” trzeba odbić w prawo w drogę R-79 (oznaczeń jakichś specjalnych nie ma, tyle że do Orska jest wciąż prosto), potem jeszcze z 10 km drogą, a potem już „z buta” w kierunku starego wyrobiska. Zostawiamy Bika i idziemy, kierując się współrzędnymi. Odległośc punktu do drogi to jakieś 2,7 km, jednak musimy trochę kluczyć, bo na trasie pojawia się woda którą trzeba obejść. Znalezienie właściwego punktu wcale nie jest takie proste – okoliczne „wzgórza” wyglądają bardzo podobnie, a koordynaty prowadzą nas… w pole. Tak, w zaorane, ścięte pole, gdzie nic nie ma. Jakieś 200-300 m obok jest jednak znów jakieś wzniesienie. GPS-y pokazują wysokość 515-516 m, znajduje się tam też znacznik (rura wbita w grunt), a także naocznie jest to najwyższy punkt w okolicy, widać także w oddali wieś. Koordynaty też mniej-więcej odpowiadają tym z netu (a jest ich kilka wersji). Uf, znalezione 🙂 Chłopaki oklejają swoimi koronnymi wlepkami znacznik, focimy i będzie. Tym samym kończę koronną 40-stkę (życiową skończyłem wcześniej 😉 ). W drodze powrotnej „zaliczamy” także inne miejsca – no jest niżej. Powrót jest szybszy, bo znajdujemy polna drogę, którą dochodzimy powoli do szosy. A tu…. nie ma Bika i jego auta! No k… pięknie. Jesteśmy sobie w stepie pośród niczego i co tu robić? Niewesoło… trochę nie chce nam się wierzyć by kierowca uciekł, w końcu nic mu jeszcze nie zapłaciliśmy, a raczej na trochę ciuchów nie powinien się połaszczyć. Dajemy sobie czas do 11.00,a potem trzeba czegoś próbować. Przez to stanie robi się nam też coraz bardziej zimno. Czekamy około 40 minut i nagle, minutę przed 11 pojawia się nasz wehikuł! Ulga wielka 🙂 Bik się tłumaczy że musiał podjechać wymienić koło. No nic to, grunt że żyjemy i wracamy 🙂 Powrót już w lepszej atmosferze, step wygląda okazale, kręcimy się też jeszcze po Aktobe (ot, posowieckie betonowe szare miasto), jemy coś i na lotnisko, gdzie wzywa nas już Stambuł. Ciekawe czy jeszcze kiedyś wrócę do Kazachstanu…

PORADY (stan wiedzy na listopad 2017)

    • „szczyt” nie tak prosto znaleźć. Cały ten teren to stare wyrobisko kopalni odkrywkowej, po prawdzie wcale nie jestem pewien czy ukształtowanie terenu (sztucznie lub naturalnie) się nie zmienia… W naszym punkcie był ten słupeczek, oklejony teraz vlepkami, ale ile to przetrwa, kto wie… Mój gps wskazał koordynaty 50.72969 N i 58.18916 E.
    • Po tej przygodzie jestem sceptycznie nastawiony do tego akurat klejnotu. Jakoś nie chce mi się wierzyć, by ktokolwiek kiedykolwiek przemierzył cały ten ogromny step z uwzględnieniem dokładnego przebiegu granicy europejsko-azjatyckiej i ustalił, że akurat „tam” jest najwyżej. Może tak, może nie, równie dobrze sto kilometrów głębiej może być 530 m n.p.m. ja w każdym razie oświadczam, że nikogo z Kazachstanu rozliczać nie będę 😉
    • lecąc przez Szeremietiewo trzeba sobie zabezpieczyć sporo czasu (duże odległości na lotnisku i sporo zabierających czas punktów kontrolnych). Dobrze jest też wybadać przed lotami, jak to jest z tym bezwizowym pobycie na lotnisku, by nie przeżywac takich nerwów jak my
    • Można poszukać opcji bez przesiadki w Rosji (np. przez Stambuł), ale wtedy z Polski to raczej trzy loty, nie dwa. Można też dostać się koleją (tak jak pierwsi znani polscy zdobywcy, czyli m.in. Krzysztof Kapes-Kowalski i Krzysztof Jankowski
    • na lotnisku nie stwierdzono żadnej wypożyczalni samochodów, jest za to dużo chętnych „wozitieli”. Polecamy naszego Bika, telefon do niego to +7777 660 8875. Przynajmniej będzie bez zdziwienia wiedział gdzie jechać 😉
    • od 2017 roku do Kazachstanu obywatele Polski nie potrzebują wiz. Dobrze jednak zawsze sprawdzić ten status przed podróżą.