Najwyższym szczytem Ukrainy jest Howerla, 2061 m n.p.m. Jest to jednocześnie najwyższy szczyt całych Beskidów. Położona jest w paśmie Czarnohora.
Howerlę zdobywam 24.06.2011 r. Jest to część weekendu bożociałowego, który na Ukrainie spędzamy razem z Siwym (Mariuszem). Pomysł jak to w naszym przypadku został wybrany z kilku możliwości, pojechaliśmy cośtam pooglądać na Ukrainie i spróbować się z Howerlą. To był czas, kiedy nie wierzyłem w realność zdobycia całej Korony, teraz już mam inną optykę 😉
Howerla jako góra jest na Ukrainie dość popularna, w przeciwieństwie do ogólnie pojętej „turystyki górskiej”. Górę tą najlepiej zdobywać od schroniska-bazy górskiej „Zaroślak”, położonego na wysokości niecałych 1300 m. Do Zaroślaka po przeczytaniu wielu opisów internetowych docieramy autem, pomimo kilku wahań po drodze. Dojazd prowadzi od miejscowości Worochta. Ogólny stan dróg na Ukrainie mówiąc ogólnie nie jest najlepszy, a ten „dojazd” do Zaroślaka to nieco lepiej ubity szuter, choć i to nie zawsze. Jadąc w górę mieliśmy kilka trudnych chwil, ale zwykle wtedy z naprzeciwka nadjeżdżało coś naszych gabarytów i upewniało, że skoro zjeżdża to i wjechało. Powoli i mozolnie dojechaliśmy moim wówczas Renault Megane do tego punktu. Jest tam duży kompleks noclegowy (ze względu na rozmiary trudno to nazwać schroniskiem), parking, knajpka, budy z pamiątkami i nawet rujnująca się coraz bardziej skocznia narciarska. Na piwie spotykamy nawet Polaka – przewodnika bodaj z Zamościa, który przyjechał tu z grupką ludzi. Uzupełnia naszą wiedzę (choć w większości potwierdza to co się udało wyczytać). Nocleg w Zaroślaku załatwiamy w sumie szybko, choć pani z recepcji to raczej pamięta czasy ZSRR i taką jakość obsługi prezentuje. Nie zrozumcie źle – nie raz i nie dwa spałem w warunkach ciężkich, obskurnych i nie mam z tym problemu, co zobaczę w środku Zaroślaka raczej wiedziałem (i się nie zawiodłem) -ale pani była ciężko obrażona, że ktoś chce u niej za nocleg zapłacić, jak ma zaledwie 200 miejsc noclegowych, z czego 190 wolne 🙂 Przy okazji – cały ten kompleks w czasach ZSRR był ośrodkiem przygotowań sportowców zimowych, stad i taka wielkość bazy, i skocznia.
Zdobywanie omawiamy wieczorem, bo pogoda i prognozy wskazują, że ładnie to nie będzie, a raczej deszczowo i przede wszystkim burzowo. Planem zasadniczym było „kółko” od Zaroślaka na Howerlę, potem nad Jeziorko Niesamowite i z powrotem do Zaroślaka, ale modyfikujemy – targamy bladym świtem na Howerlę a potem się zobaczy. Wstajemy bodaj koło 6, ogarniamy się i startujemy. Szlak fajny, przez las, potem wychodzi już w partię ponad lasem. Prognozy niestety się sprawdziły – jest brzydko. No nic, raczej Howerla i powrót – gadamy. Dochodzimy do Małej Howerli, tam jest takie szerokie plateau, a potem już podejście na Howerlę. A tu NAGLE – grzmoty i burza! Rano! Nie wiem, może jakoś 9 była? A pioruny walą konkretnie i szybko, a my na plateau (czyli na równym). W panice zbiegamy choć kilkadziesiąt metrów wzdłuż zbocza którym podeszliśmy. Siadamy pod nieco większym krzakiem, który choć trochę blokuje deszcz, i siedzimy… Pioruny walą, deszcz pada, ale wszystko powoli jakby słabnie. Pod krzaczkiem siedzimy łącznie jakieś 45 minut-godzinę, po czym odbywa się rozmowa głupka napalonego na szczyt (czyli mnie) z głosem rozsądku może ciut ciut bardziej rozsądnym niż trzeba (Siwy). Ponieważ Siwy tak naprawdę chce wejść (wiadomo, jak każdy), dość szybko rozmowa przekształca się w niemal bieg na szczyt. Udaje się! Oczywiście o całej wymyślonej trasie nie ma mowy, po obowiązkowych fotkach schodzimy. A przy zejściu łapie nas… znów burza! Naprawdę jesteśmy hm, posrani kładąc się na zboczu. Na szczęście grzmoty dość szybo się znacznie oddalają.
Schodzimy z poczuciem sukcesu do Zaroślaka i co? I robi się troszkę ładniej. No to jakoś tak od słowa do słowa wychodzi, że pójdziemy jednak do Jeziorka Niesamowitego i z powrotem, coby pierwotny plan trasy uratować ile się da. Rzeczywiście startujemy, idziemy, jest milej niż na Howerlę (już nie pada przede wszystkim), ale i tak przy jeziorku jest mgła. Co tam, zdobyliśmy, zaliczyliśmy. Ale szczerze – niesamowite to ono jest chyba tylko dla osób, co głupiego Morskiego Oka nie widziały. Normalne jezioro w górach, niesamowite w takim stopniu, jak każde jest…. Schodzimy na dół, wiernym Renoirem zjeżdżamy na dół (tym razem pewnie dodając otuchy autom wjeżdżającym) i już. Potem z Siwym zwiedzamy Ukrainę dalej, ale to już inne historie.
PORADY (stan wiedzy na czerwiec 2011)
Szlaki wokół Howerli są bardzo dobrze oznaczone, bo dla Ukraińców jest to bardzo ważna góra, bodaj z corocznym wejściem prezydenta. Tak czy tak prawie na pewno wejście zacznie się od Zaroślaka. Dojazd tam jest wymagający (a przypominam, stan wiedzy naocznej to 2011 – nie wiem czy stan drogi się polepszył, czy pogorszył), ale jeżdżą tam marszrutki z Worochty czy szerzej pojmowany „transport prywatny”. Można też do Zaroślaka dojść „z buta” śpiąc w Worochcie, można i rozbić tam namiot zamiast noclegu. Szlak dobrze oznaczony i trekkingowy, zero trudności. Szczerze to chciałbym kiedyś wrócić w Czarnohorę, bo mam niedosyt. Może niekoniecznie na Howerlę, ale…