Najwyższy szczyt Bułgarii to Musała, 2.925 m n.p.m. Położony jest w masywie gór Riła. Jest to najwyższy szczyt nie tylko całych Bałkanów, ale i szeroko pojętej Europy Wschodniej. Co ciekawe, jego pierwszym legendarnym zdobywcą był już nie legendarny, a jak najbardziej historyczny Filip IV Macedoński, ojciec Aleksandra Macedońskiego. Pozwolę sobie jednak powątpiewać w tą legendę.
Szczyt zdobywam 26.07.2014 r. wspólnie z kolegą Siwym (Mariuszem). Dzień wcześniej rano zdobywamy serbski Midźur, a potem dojeżdżamy do miejscowości Borowiec (Боровец) , położonej jakieś 70 km na południowy-wschód od Sofii. Prowadzi stąd najpopularniejszy szlak na najwyższy szczyt Bułgarii,przy którym większość korzysta z kolejki prowadzącej na Jastrzębiec. Ponieważ trasa od kolejki na szczyt to i tak kilka ładnych godzin, decydujemy że korzystamy. Rano 26 (a była to sobota) wyjeżdżamy – czas jazdy około 20 minut, a przy stacji dużo budek z różnościami, jak i bardzo ładne widoki, w końcu to już grubo ponad 2000 m. Pierwszy etap szlaku to jakieś 40 min. trawersem do schroniska o nazwie, a jakże, Musała. Chwilę przed nim mija się tablicę Riłskiego Parku Narodowego, a obok schroniska jest jeziorko oraz budujący się jakiś wielki gmach, pewnie w zamyśle hotel górski. Zgodnie z opisami (jak i naoczną obserwacją) większość osób korzystających z kolejki o ile w ogóle gdzieś się rusza, to tutaj. Ze schroniska (jak i już nieco wcześniej) pojawia się także sama Musała. Przy schronisku robimy mały postój, a potem kolejny etap – jakoś nieustannie kojarzył mi się z tatrzańskim odcinkiem na Rysy od słowackiej strony, tego od startu do Żabiego Plesa. Tam też jest takie pleso – nazwali je Jezioro Lodowe, i stoi przy nim schronisko-schron o charakterystycznym, niebiesko-falistym dachu (gdzieś kiedyś przed wyprawą czytałem, że tą chatkę chcieli Bułgarzy postawić w Bazie pod Everestem w trakcie narodowej wyprawy, ale nie dostali zgody to postawili pod Musałą – ale być może tyle w tym prawdy co w Filipie IV). W środku skąpo z miejscem, w dodatku pogoda się zaczyna psuć, zatem odwieczny dylemat – ruszamy czy czekamy na przejaśnienie. Ja jak zawsze zdania ruszamy, najwyżej zawrócimy – to i ruszamy. Szlak od schronu jest nieprzyjemny głównie ze względu na małe, obsuwające się kamyczki, które męczą, szlak potem dochodzi do grzbietu i ubezpieczony „bułgarską via ferratą” czyli ni to łańcuchem, ni to potrzebną ferratą (choć same ułatwienia pomocne) – takim drutem wzdłuż sterczących żelaznych tyczek prowadzi już na szczyt. Tam jest stacja atmosferyczna (jednak zamknięta dla postronnych) oraz obelisk z nazwą szczytu. Jedna wielka mgło-chmura, ale Musała zaliczona! Ludzi jak na warunki, to rzekłbym tłum. Kręcimy się może i z 10 minut, ale pogoda ani fotkowa, ani do odpoczywania – uciekamy. Pierwszy deszcz dopada nas w okolicy schronu przy Lodowym, ale że to bardziej mżawka, to przeczekujemy tylko chwilę – zbyt długie postoje to perspektywa schodzenia bez korzystania z kolejki, w tych warunkach średnia przyjemność. Ruszamy dalej, jest jak to mówią „ch… owo ale stabilnie” 😉 Kilka minut przez schroniskiem Musała dopada nas już prawdziwy deszcz…. docieramy do niego szybkim krokiem, jednak jest pełno… mówiłem już że ludzie od kolejki idą tutaj? No właśnie 🙂 Ledwo łapiemy się pod daszek nad wejściem, zimno i mokro, choć przynajmniej na łeb nie pada. Spędzamy tam dobrze z godzinę, bo zaczęło się naprawdę solidne oberwanie chmury. W końcu jednak jako-tako się wypogadza i ruszamy. Przy okazji okazuje się, że trawers od kolejki do schroniska idzie w dół – w tamtą stronę nieodczuwalne, ale przy powrocie nie powiem, i owszem, zwłaszcza jak człowiek mózg nastawił na przejście „po płaskim” – dreptacze wiedzą pewnie o czym mówię 😉 Przed stacją zjadamy jeszcze jakieś owoce z kubeczków z jednego straganu i w dół. Przy okazji był to mój pierwszy szczyt z czołowej 10 Korony Europy, jeżeli chodzi o wysokość – dokładnie Musała na tej liście jest 8.
PORADY (stan wiedzy na lipiec 2014)
Szczyt ma swoją wysokość i jest to odczuwalne. Nawet korzystając z kolejki jest męczący, choć nie ma żadnych trudności technicznych (na trasie którą opisałem). Z całą pewnością trzeba być przygotowanym na gwałtowne, i to kilkukrotne, zmiany pogody – jednak oczywiście nie ma co Musałą straszyć. Na pewno jest wejście od innej strony niż od Jeziora Lodowego, ale chyba tylko jedno (w sensie wejścia już na szczyt są chyba tylko dwa szlaki, wariantów jak się pod szczyt dostać jest sporo więcej).
Od Borowca da się Musałę zrobić w jeden dzień (znaczy bez kolejki), ale wymagałoby to i czasu, i kondycji, i chęci, i szczęścia do pogody. Pytanie, ile sensu jest w chodzeniu szutrem przez las (a tak mniej-więcej z tego co wiem prowadzi droga do górnej stacji), zadaję sobie już od lipca 2014 – bo nie ukrywam, mam niedosyt, że na ponad 2000 m wjechałem kolejką…. Usprawiedliwiam się tylko, że mimo tego Musała sporo potu kosztuje. Ale – to jeden z tych szczytów, na który być może wrócę uspokoić sumienie.
Borowiec leżący u podnóża Gór Riła to takie trochę nasze Zakopane – noclegów od groma na różne kieszenie, choć raczej liczą się jak nasi zakopiańczycy (jak na warunki bułgarskie), można też spać w tych dwóch miejscach „po drodze” (a może i ten hotel-nie hotel ukończyli), z tego co czytałem jak się namiot nie na samym szlaku rozbije to też nikt nie przegoni (ale tu radzę sprawdzić info bardziej bieżące)