Słowacja

Najwyższym szczytem Słowacji jest (jak wiadomo) najwyższy szczyt całych Tatr, czyli Gerlach, o wysokości 2.655 m n.p.m.

Szczyt atakuję 06.07.2015 r. Na szczyt nie prowadzi żaden szlak turystyczny i wymagane jest wynajęcie przewodnika – ja wchodzę razem z Michałem Królem. Jeszcze po ciemku umawiamy się w Nowym Targu, skąd dojeżdżamy bezpośrednio aż pod Sliezsky Dom (Śląski Dom) – brzydki, klockowaty hotel górski. To tu zaczyna się większość podejść na Gerlach, w tym i ta najpopularniejsza (którą idziemy), czyli wejście Wielicką Próbą, zejście Batyżowiecką Próbą i powrót magistralą tatrzańską (czerwonym szlakiem) pod hotel. Początkowo idzie się szlakiem zielonym w kierunku na Polski Grzebień, by po kilkunastu minutach odbić w lewo. Tam dochodzimy pod ścianę, gdzie ubieramy sprzęt – kaski, uprzęże, liny. Już ten pierwszy fragment jest emocjonujący – to kilkunastometrowa rysa, którą najpierw wspina się Michał zakładając stanowisko, a potem ja. Potem robi się łagodniej – w sensie już tylko na nogach, ale niedługo znów w skałę. Wielicka próba jest bardzo ciekawa, jest wspinaczka, są trawersy, nawet przez moment schodzi się w dół. Michał mówi że jeszcze z pół godzinki… jeszcze z 15 minut… i tak, udaje się! Nie wiem nawet czy tego dnia nie jesteśmy pierwsi na szczycie, ponieważ wystartowaliśmy bardzo wcześnie to pewnie tak. Po może 10 minutach dociera inny przewodnik, też polski, Janek Gąsienica Roj z dwóją swoich klientów. Jeden z nich to Polak a drugi Anglik – oczywiście robią koronę, choć w nieco okrojonej wersji, czyli tylko szczyty powyżej 1000m. O ile dobrze pamiętam Polak pracuje u Anglika na Wyspach i namówił szefa na koronę, a po Gerlachu jadą na węgierski Kekes. Żegnamy się (spotkamy się jeszcze w hotelowej knajpie) i rozpoczynamy zejście. Batyżowiecka Próba już nie jest tak ciekawa, w zasadzie idzie w pionie nie zakręcając za bardzo. Czuję się bardzo dobrze, spodziewałem się że pójdzie mi dużo gorzej, a tu nie wiem – 10, a może i wcześniej jesteśmy już pod skałą, gdzie można ściągać sprzęt i na spokojnie dreptać do auta. Dostaję pochwały od Michała, ponoć z kilkunastu ostatnich „gerlachowych” klientów wypadłem najlepiej. Zresztą mówiąc szczerze podbudował mnie ten Gerlach, zobaczyłem że nie taki diabeł straszny, jak już się jest blisko i z bardziej doświadczoną osobą. Docieramy do auta, odpoczynek i powrót. To był dobre przedpołudnie, a jeszcze tyle dnia zostało… 😉 Z Michałem to mój pierwszy szczyt Korony Europy, ale z pewnością nie ostatni.

PORADY (stan wiedzy aktualny i łatwo sprawdzalny)

Naprawdę polecam skorzystać z dobrego przewodnika, polskiego lub słowackiego. Samemu można wejść mając stosowne dokumenty taternickie, są też tacy co próbują bez przewodnika i bez uprawnień – odradzam. Raz że można spokojnie się pogubić, dwa że strażnicy HZS-u akurat na Gerlachu bardzo często się pojawiają i sprawdzają, a jak złapią to cena przewodnika nagle staje się atrakcyjna 😉 A dla HZS-u Gerlach to jak fotoradar w dobrym miejscu – wiadomo, całych Tatr nie obstawią, ale tam mają niemal pewne żniwa. Przewodnik może zabrać trójkę osób (w lecie) i dwójkę (w zimie). Odradzam wejścia w weekend – sporo ludzi, a i przewodnika nie da się załatwić ‚od ręki” – trzeba się umawiać dużo wcześniej, co w żaden sposób nie gwarantuje pogody. W tygodniu i luźniej, i łatwiej o przewodnika. Co jeszcze – w tej chwili dojazd do Śląskiego Domu nie jest już możliwy autem z przewodnikiem, ale takim większym dżipem po wcześniejszym uzgodnieniu terminu (5 euro w jedną stronę) z Tatriańskiej Polianki.

2 myśli na temat “Słowacja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*