Serbia

W przypadku Serbii pojawia się kolejny koronny problem, związany z Kosowem. Jak wiadomo, Serbia (jak i wcale niemała grupa państw, wśród których jest choćby Hiszpania) nie uznaje Kosowa. Z Koroną Europy ma to o tyle wspólnego, że najwyższy punkt Kosowa (Deravica) jest jednocześnie najwyższym punktem Serbii rozpatrywanej jako całość państwowa, bez uznania niepodległości tej prowincji. Gdyby jednak niepodległość Kosowa uznać, wówczas najwyższym punktem Serbii jest Midżur o wysokości 2169 m n.p.m. położony na granicy serbsko-bułgarskiej w parku narodowym „Stara Planina”. Wiadomo, turystyka to nie polityka – należy zatem oba punkty zdobyć.

Szczyt zdobywam 25.07.2014 r wspólnie z kolegą Siwym (Mariuszem) w trakcie naszego serbsko-bułgarskiego wypadu urlopowego. Oczywiście nie mam żadnej mapy, tylko opisy internetowe, z których wynika że najlepiej dojechać do schroniska o nazwie Babin Zub i stamtąd wyruszyć na nogach. W okolicy jesteśmy 24.07 wieczorem. Jest już ciemno. Oba nasze GPS-y nie bardzo sobie radzą, trzeba też pamiętać że w Serbii obowiązuje cyrylica, co znacznie utrudnia poruszanie się po znakach drogowych, zwłaszcza na zadupiach, gdzie już znaki inaczej niż cyrylicą pisane nie są. Nie bardzo wychodzi nam też rozpytywanie napotkanych miejscowych, ale (nie bez przygód i wątpliwości) dojeżdżamy pod schronisko. Jest już koło 22 (czy nawet i później), pusto, brak jakichkolwiek znaków życia, godząc się z noclegiem w aucie obchodzimy obiekt pukając tu i tam nagle niespodzianka – gospodarz nam otwiera! Bocian, bociek, uratowani! Na szczęście nie spał, bo okazuje się że jesteśmy jedyni. Załatwiamy nocleg i przy piwie dopytujemy – mimo że nie władamy żadnym wspólnym językiem (gościu mówi tylko po serbsku) udaje nam się w miarę potwierdzić to co wiemy. Serbski jest zresztą w moim odczuciu bardziej zrozumiały niż choćby czeski.

Rano 25 (piątek) ruszamy ze schroniska. Na szlak i potem po nim kierują strzałki, nie jest trudny – najpierw mija się skałę (to właśnie jest ten „babin zub”), potem schodzi się na przełęcz i podchodzi na grzbiet Midżura, a grzbietem do szczytu. Docieramy! Oznaczony jest kamiennym blokiem z nazwą szczytu i wysokością Powrót tą samą drogą.

Kierunek Bułgaria, choć przy zjeżdżaniu i dojeździe do drogi tranzytowej mamy trochę problemów, znów zwiazanych z GPS-em i znakami – robimy niechcący dośc duży objazd.

PORADY (stan wiedzy na lipiec 2014)

Wejście od schroniska Babin Zub to trekking na jakieś trzy, max cztery godziny tam i z powrotem bez jakichkolwiek trudności. Szlak od schroniska oznaczony strzałkami, zresztą szczyt przy pogodzie (my jaką-taką mieliśmy) praktycznie cały czas widoczny. Na pewno da się dojść jakoś inaczej, niemniej jednak z tego co się orientuję większość ludzi wchodzi od Babin Zuba, inne kierunki wiązałyby się ze zbyt długim w stosunku do atrakcyjności samej góry dreptaniem, bo góry jako takie nie są zbyt popularne, dodatkowo od jednej strony grzbietu mamy granicę. Możnaby np. dojść do tego schroniska asfaltem, ale czy ma to sens…. Do schroniska po ciemku nie było łatwo dojechać, ale w sumie prowadzi jedna droga – trzeba w nią trafić i pnąc się w górę ufać że to właśnie ta 😉 schronisko ma kilkadziesiąt miejsc do spania, standard „schroniskowy”, nie mają (a przynajmniej wtedy nie mieli) strony internetowej, ale istnieją i działają.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*