Grecja

Najwyższy szczyt Grecji to okazja do zmierzenia się ze starożytnymi bogami – bowiem Mitikas (2.918 m n.p.m.) to najwyższy ze szczytów masywu Olimpu. Całkiem niezły cel na całkiem konkretną przygodę.

Na szczyt wyruszam w drugiej połowie września 2017 r. Plan (jak to u mnie bywa) jest dość szalony, obejmuje dojazd autem z Polski, zdobycie szczytu i powrót. Na szczęście udaje się znaleźć towarzystwo w postaci niezawodnego Przewodnika Podgórskiego – Cienia (Bartka), dołącza do nas też Skała (Asia). Prognozy na planowany termin słoneczne, więc heja! w auto i przez kilka granic pod szczyt. Wejście planowane najpopularniejszym i jednocześnie najlepiej opisanym szlakiem od Prioni, przez schronisko Spilios Agaphtos, Skalę i granią na szczyt. W piątek 22.09 docieramy do Prioni (czyli takiego gigantycznego parkingu na końcu asfaltu i początkiem szlaku) i idziemy w górę. Już wcześniej załatwiałem nocleg w schronisku – niestety, tego dnia na łózko nie ma co liczyć, ale można spać na glebie. Szlak od Prioni do schroniska to z 1000 przewyższenia, nie jest więc tak prosto. prowadzi głównie zakosami, w pierwszej połowie trasy zdarzają się momenty wypłaszczeń, ale później już nie. Trzeba po prostu swoje wydreptać. Docieram w końcu do schroniska i rzeczywiście – ludzi multum, staję więc od razu w kolejce (bo Cień i Skała jeszcze idą niżej). W kolejce czekam dobre pół godziny, w międzyczasie docierają towarzysze. Bierzemy jedzenie, piwko i szukamy miejsca przy stole, co ze względu na tłumy wcale nie jest łatwe…. W końcu jednak siadamy, gadamy, gramy (hatamoto! i czółko 🙂 ) z czasem się przeludnia, w międzyczasie potwierdzam też wcześniejsze mailowe ustalenia i koło 22 zostajemy sami w dużej sali jadalnej (są też na pewno inne osoby śpiące na glebie, ale nie w tej sali). Ciekawostka – obsługa ze schowka wyciąga takie łóżkowe materace, zatem nie trzeba nawet swoich karimat. Szczerze – jest lepiej pewnie niż w wieloosobowym w pokoju, no tyle że musimy wstać najpóźniej o 6 – ale i tak miałem taki mniej więcej plan. Aha – po zachodzie słońca na zewnątrz robi się naprawdę zimno.
Rano pobudka i zbieram się do wyjścia, Skała i Cień zostają i będą schodzić do auta (zgodnie z planem). Na szlak wyruszam koło 7.15, gdy już jest trochę cieplej i widniej. Tłum w schronisku przełożył się też na tłum na szlaku – wchodzi całkiem sporo ludzi. Dłuższa część podejścia przypomina to do schroniska – zakosy, trawersy i monotonne zdobywanie wysokości, aż do szczytu Skala (2.866). Od tego momentu zaczyna się poważniejsze wyzwanie, bo do Mitikasa idzie się już granią. Zostawiam tam kijki, ubieram się cieplej (bo strasznie wieje) i ruszam. Gran do jakichś szczególnie łatwych nie należy, na szlakach tatrzańskich z pewnością byłyby ułatwienia w postaci łańcuchów. Tu tego nie uświadczysz – w jednym miejscu jest stalowa lina (ale jakieś może 3m, choć fakt że się przydaje), poza tym są miejsca do wpięcia karabinków i asekuracji. Szlak (na szczęście gęsto znakowany czerwonymi kropkami) od Skali schodzi w dół, trawersuje, wchodzi, ponownie schodzi i znów wchodzi. Bywałem w bezpieczniejszych miejscach prawdę mówiąc, ale ludzie idą, to idę i ja. Udaje się i jestem na szczycie! Sporo osób, sporo miejsca, widocznośś dobra, więc można oczy nacieszyć (jak i zresztą na całej trasie, naprawdę ładne góry). Schodzę – grań idzie łatwiej niż w górę, choć teraz z naprzeciwka pojawiają się wycieczki korzystające z zabezpieczania się liną. Na Skali znajduję kije, oddycham pełną piersią (bo już po trudnościach) i w dół. Krótki postój w schronisku, zakup pamiątki i dalej do Prioni. Ta droga dłuży się jakoś niemiłosiernie, w górę wyglądała szybciej jakoś. Cóż, trochę w nogach już jest. Towarzystwo czeka, ogarniam się więc i kierunek Polska. A po drodze nocleg w serbskim Niszu – mieście, gdzie rządzi BurNISZcz, ludzie speak engNISZ, no i NISZ złego się nikomu nie stanie 🙂

A Pan Przewodnik Podgórski Cień nabił levele – tym razem nie czekał przy aucie, ale wlazł do schroniska 🙂

PORADY (stan wiedzy na wrzesień 2017)

Do Prioni dojeżdżamy od strony miejscowości Litochoro. Zjazd jest trochę obok niej, ale wyraźnie oznaczony, z pewnością też każdy miejscowy pomoże. Niemal do końca porządny asfalt, na samej końcówce tylko szuter. Nie wiem jak z transportem publicznym do Prioni – raczej nie ma, więc albo własny środek, albo taksówka, albo autostop (powinno się kogoś złapać), albo asfaltem z buta.
Szlak od Prioni jest dobrze oznaczony aż do samego szczytu, ciężko się zgubić. Dodatkowo z mojego doświadczenia będzie sporo ludzi. W opisie zdjęcie mapki, mam też kupiona mapę w domu.
Podejście do schroniska Spilios Agaphtos zajęło mi spokojnym tempem 2.45. Od schroniska do szczytu tempem normalnym 3 godziny (sama grań tak 1.15)
Schronisko jest bardzo fajne, ma chyba 110 łóżek, stronę internetową http://www.mountolympus.gr/ i odpowiada sprawnie na maile. Uwaga – mimo że pytałem chyba miesiąc wcześniej, miejsc już nie było, zatem pewnie wyprzedzenie jak w naszych tatrzańskich Piątce czy Moku. Ale można się tam rozbić w namiocie (zaraz obok schroniska są miejsca na to, choć na kilka tylko), jak i można spać na podłodze (choć tu pewnie warunkiem jest brak łóżek). Koszt noclegu w łóżku na stronce, za glebę płaciliśmy mało, chyba 4 euro od osoby
W mailach ze schroniska (jak i w innych opisach do których dotarłem) było wyraźnie zaznaczane, że w schronisku nie można gotować swojego jedzenia. Trzeba to mieć na uwadze. Oczywiście nikt za swoją kanapkę nie da po łbie, ale… W każdym razie mimo przeładowania schroniska mogę powiedzieć tyle-wszyscy karnie stali w kolejce i zamawiali, a obsługi kręci się sporo. Apel – bo prostu nie bądź dupkiem, co kraj to obyczaj.
Grań szczytowa nie jest prosta, trzeba mieć obycie. jest kilka miejsc gdzie błąd kosztować będzie upadek w przepaść. Bez demonizowania (bo jednak kupę ludzi tam wchodzi, w ten dzień co ja na pewno grubo ponad 100), ale nie jest to Skrzyczne. Z Tatrami porównałbym to jako miks Rysów i Kościelca (tego pierwszego bo dużo ludzi idzie w trudny teren, tego drugiego ze względu na brak sztucznych ułatwień). Ja miałem dobrą pogodę, przy deszczowej pewnie bym zawrócił, a juz na pewno gdybym był sam.
Ludzie szli w większości bez sprzętu. Mijałem dwie większe grupy związane linami (na pewno z przewodnikami), byli też ludzie w kaskach. Ale łącznie to jakaś 1/4 – 1/5 wchodzących.
Szczerze polecam wejście z noclegiem w schronisku (to w końcu już 2100 m), od Prioni da się to zrobić za jednym strzałem, ale jak nic 12 godzin trzeba liczyć, no i startować w nocy. Do Mitikasa warto tez podejść już z odpowiednim górskim doświadczeniem. Woda – od schroniska nie ma, w schronisku jest do kupienia (z kranów leci, ale bardzo proszą o oszczędzanie).