Słowenia

Najwyższym szczytem Słowenii jest leżący w Alpach Julijskich Triglav, mierzący 2.864 m n.p.m.

Szczyt zdobywam 29.07.2016 r. Dwa dni wcześniej dojeżdżam w okolice miejscowości Ukanc, gdzie nocuję w schronisku Koca pri Savici, znajdującym się na końcu asfaltu i przy początku szlaku. Założeniem było dojść wyżej, do schroniska Koca pri Triglavskich Jezerich, ale dojazd zajął mi zbyt dużo czasu . Wstaję wcześnie rano i ruszam na szlak – do zrobienia jakieś 2200 przewyższenia, będzie gdzie się zmęczyć. Szlak prowadzi lasem ale bardzo szybko zaczyna się piąć stromo w górę, a nawet pojawiają się łańcuchy – okazuje się że praktycznie po skale, która zamyka dolinę, wchodzi się wyżej. Porządna rozgrzewka, nie ma co. Po pokonaniu ściany dochodzę do jeziorka, a potem już dużo łagodniej idę w kierunku Triglawskich Jezer. Po drodze jednak na jednym z rozstajów źle odczytuję strzałki, idę kompletnie w złym kierunku, przez co tracę najmniej pół godziny. W końcu jednak docieram do schroniska Koca pri Triglavskich Jezerach. Chciałbym kupić mapę, jednak niestety w schronisku nie mają, pokazują mi tylko dużą mapę przed budynkiem. Po posiłku ruszam dalej – po niedługim czasie kończy się już las i wychodzi się w prawdziwe, gołe góry. Widokowo jest bardzo, bardzo ładnie, szlak też nie jest najgorszy – ma sporo momentów wypłaszczeń gdzie można sobie odpocząć. Następny etap to „Hribarice”, które okazują się dość szeroką przełęczą. Plus – po raz pierwszy widać stąd Triglav, minus – trzeba zejść. Nie dość że się traci wysokość, to zejście jest dość nieprzyjemne, po piargu. Zaczyna się też psuć pogoda i czasami siąpi. Kieruję się do schroniska „Koca pri Dolici”, tam chcę zasięgnąć języka, odpocząć i może przeczekać złą pogodę. Idąc wciąż szlakiem można albo skręcić do schroniska „Dom Planika” skąd jak wiem prowadzi bezpośredni szlak na Triglav, albo właśnie zboczyć o jakieś 5-10 minut do tego schroniska „Dolić”, gdzie idę. Jest przed 15 – zamawiam obiadek i w rozmowie z obsługą ogarniam kilka przydatnych rzeczy, a mianowicie:

  • kupuję mapę 🙂
  • pytam którędy najłatwiej wejść – mówią że albo od nich, albo od Domu Planika są porównywalne trudności, tyle że z Domu Planika jest bliżej do szczytu (no ale trzebaby tam jeszcze dość), oba szlaki i tak się na pewnym etapie spotykają
  • nie ma co liczyć na zdobycie Triglava dzisiaj – pogoda, która jest albo się utrzyma, albo pogorszy. Generalnie popołudnia z dobrą pogodą na szczycie to rzadkość i wyjątek, trzeba wchodzić rano bo wtedy zwykle są warunki
  • czy mogę u nich spać? Tak, muszę poczekać do 17 bo do tej godziny „realizują” rezerwacje, ale nawet jak nie dostanę łóżka to na strychu mają miejsc noclegowych „bardzo dużo”

Pogoda wciąż jest kiepska, w schronisku zresztą wiele osób, znakomita większość też siedzi i czeka, tylko jedna grupka (jakieś 4-5 osób) idzie w kierunku na Dom Planika. Mi się nie chce iść w deszczu i decyduję się spać tutaj. Rzeczywiście, o 17 poruchawka – wszyscy ustawiają się w kolejkę, ogarniając noclegi, można także kupić bloczki na posiłki. Łapię się na łóżko (jak wszyscy zresztą), naiwnie pytam o prysznic, ale cóż – jest tylko jeden mały kranik w przedsionku – dobre i to 😉 . Towarzystwo w schronisku iście międzynarodowe, trafił się nawet Australijczyk.

Wstaję skoro świt, tak jak i większość. Szarówką ruszam po ścieżce opisanej strzałką „Triglav”, jakąś godzinę zajmuje podejście do ściany. Tak, ściany – idąc bowiem od tej strony widzi się skałę Triglava jak i fakt, że jakoś trzeba toto pokonać. Ostatnie 15 minut to podejście znów piargiem, męczące i nieprzyjemne. Widzę, że co najmniej połowa osób ma kaski, uprzęże itp. – hmmm…. no ok… ale przynajmniej nie jestem sam bezsprzętowy 😉 Pod ścianą chowam kijki za głazem i zaczynam – pierwszy fragment jest od razu wymagający, wchodzi się stopniami w rysę idąc w poprzek, ekspozycja niezgorsza. Potem niewiele lepiej, na niektórych fragmentach towarzyszy stalowa lina z możliwością wpięcia, ale bynajmniej nie zawsze. Po charakterystycznym czerwonym (od koloru skał) kominku szlak łączy się z tym idącym od Domu Planika, który zresztą stąd widać. Do szczytu zostaje jakieś pół godziny, krętym szlakiem w skale – ale (o czym się później przekonuję) najgorsze już było. Jest! Zdobywam! Widoczki są śliczne, z przyjemnością spędzam tam kilkanaście minut. Wszystko się jednak kiedyś kończy – pora schodzić.

Zejście przebiega tą sama trasą, bo muszę wrócić do auta, choć patrząc na mapę wariantów „zabawy” w okolicach Triglava jest na pewno więcej. Przy zejściu w partii szczytowej spotykam parę Polaków – wymieniamy kilka zdań, byli już blisko to pewnie zdobyli 😉 Kijki są gdzie je zostawiłem. Pogoda w dniu zejścia jest dużo dużo lepsza, w zasadzie wszystko przebiega przez przygód, w okolicach Hribaricy (Hribaric? Hribariców?) zastanawiam się czy nie przejść się jeszcze przez Zelnarice i Tricaricę (doszedłbym do Triglavskich Jezer), ale zwycięża leń i poczucie zrealizowania celu. Przy schodzeniu tą „ścianą” niedaleko parkingu mijam grupki osób, część z nich wygląda jak niedzielni turyści i widać, że nie bardzo wiedzieli że tu będzie aż tak (nic dziwnego, ja też nie wiedziałem) – ci najczęściej pytają „jak tam dalej”, to dzielę się wiedzą i część decyduje zawracać – czy dobrze, czy źle, nie mnie oceniać, ale bynajmniej ten pierwszy odcinek łatwy nie jest, a na pewno ekspozycyjny. Auto stoi, posilam się jeszcze w miejscu mojego pierwszego noclegu, dzięki uprzejmości właściciela biorę też prysznic, w auto i chwilowy koniec przygód z Alpami Julijskimi

PORADY (stan wiedzy na lipiec 2016)

Szlaki są dobrze oznaczone, na rozstajach są albo tabliczki, albo napisy na skałach. Oznaczenia „bałkańskie”, czyli białe kółko w czerwonym otoku. Czasami mylą „dzikie” ścieżki mające zapewne coś skracać, ale jak się uważa to się szlaku nie zgubi. Triglav jest górą popularną i na pewno spotkacie mnóstwo osób, zwłaszcza już w rejonie szczytu.

Czy Triglav jest trudny? Moim zdaniem jest. Nie ma co się tam pchać bez obycia z ekspozycjami i szlakami wiodącymi w skałach. Bez przesady oczywiście, ale nie polecam by przygodę z Koroną Europy zaczynać akurat od Triglava 😉

Czy sprzęt jest potrzebny? Moim zdaniem nie, w partii szczytowej mniej-więcej i tak na połowie drogi nie ma w co się wpiąć bo nie ma lin, a tam gdzie są wystarczą ręce. Kask – bo ja wiem, wiadomo nie zaszkodzi, ale podejście szczytowe to raczej skała, a nie sypiące się non-stop z góry kamulce.

Czy da się Triglav zdobyć w jeden dzień? Kondycyjnie się da, ale z tego co mówili ludzie ze schroniska (i co sam widziałem) raczej się to nie powiedzie ze względu na psującą się od 14-15 pogodę w wyższych partiach. Czyli lepiej wystartować wieczorem, przespać się w jednym z podszytowych schronisk, a potem na szczyt i na dół. Po zakupie mapy widzę, że lepiej było iść od miejscowości Trenta – do Kocy pri Doliciu zdecydowanie byłoby krócej, dla „szybkobiegaczy” patrząc na mapę poleciłbym zacząć właśnie stamtąd (gdybym wiedział wcześniej sam bym tak zrobił).

UWAGA – na tabliczkach są podawane czasy dojść w konkretne miejsce, no nie wiem, np. „Hribarice 3h”. Sam napis normalny, natomiast czas nie do zrobienia nawet szybkim górskim tempem (przy czym to nie jest tylko moja obserwacja, a każdej osoby z którą o tym rozmawiałem). Zaufajcie i nie napalajcie się na to co tam jest napisane – nie „utniecie” nic z czasu (co przecież takie normalne jest w innych miejscach), jak już to z trudem się w tym czasie zmieścicie, ale raczej nawet nie to. To jest bardzo specyficzne i charakterystyczne dla tej góry.

Co jeszcze – w schronisku Koca pri Dolici nie ma zasięgu, żeby go złapać trzeba iść szlakiem w kierunku Triglava (obsługa pokaże gdzie mniej-więcej trzeba dojść).

Jedna myśl na temat “Słowenia

  1. świetna strona :)) przydatne szczegółowe info i mega sympatyczny właściciel strony :))) dzięki :)) fajnie, że to założyłeś i zamieszczasz informacje, zdjęcia, na pewno skorzystam nie raz :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*